Recenzja filmu

Pupendo (2003)
Jan Hřebejk
Bolek Polívka
Jaroslav Dušek

Pytanie o porcelanę

Czeskie kino bardzo często przeciwstawiane jest polskiemu. Przy każdej premierze kolejnego obrazu naszych sąsiadów odzywają się jęki i utyskiwania, czemu my tak chociaż raz nie możemy.
Czeskie kino bardzo często przeciwstawiane jest polskiemu. Przy każdej premierze kolejnego obrazu naszych sąsiadów odzywają się jęki i utyskiwania, czemu my tak chociaż raz nie możemy. To fakt, Czesi mają rzadki dar mówienia o rzeczach ważnych ze zbawczym dystansem, humorem i ciepłem, jakim obdarzają swoich bohaterów. A jednak z czasem nachodzą refleksje, czy aby to nie jest jednak trochę hucpa skrywająca konformizm i artystyczną letniość. Każdy powinien na to pytanie odpowiedzieć sam, najlepiej po obejrzeniu filmu. Jan Hřebejk ponownie wraca do historii. We wcześniejszym o kilka lat i nominowanym do Oscara "Musimy sobie pomagać" rozliczał się z czasem II wojny światowej, w "Pupendo" tematem jest pokolenie praskiej wiosny. Mamy więc utalentowanego, nonkonformistycznego artystę, który zmuszony jest żyć z wyrobu porcelanowych świń i skarbonek w kształcie pośladków oraz oportunistę dyrektora szkoły i jego żonę, byłą studentkę naszego mistrza. Każda z postaci ma swoje racje i wartości, których chroni. Czasami wydają się śmieszni, czasami straszni lub żałośni (takie czasy), ale zawsze są ludzcy. Twórcy "Pod jednym dachem" nie sposób odmówić daru konstruowania umiejętnej narracji. Ogół budowany jest za pomocą ciągu szczegółów. Dzięki nim historia związanych ze sobą ludzi staje się także portretem tamtych niewesołych czasów. Znajdą się tacy, dla których "Pupendo" to film mądry, rozważny i po ludzku uczciwy. Inni zapewne uznają, że jest to dość upupione spojrzenie na treści, wciąż jednak żywe i nierozwiązane. W jednym na pewno powinna być zgoda – nasi sąsiedzi potrafią tworzyć kino pełne subtelnej melancholii, absurdalnego poczucia humoru i przede wszystkim wyrozumiałości dla swoich bohaterów. Jeżeli ktoś lubi takie filmy i podobały mu się wcześniejsze obrazy Hřebejka, wyjdzie z kina w pełni usatysfakcjonowany. Na marginesie "Pupendo" warto by się chwilę zastanowić, skąd u nas bierze się takie wyobrażenie czeskiej kultury. Na pewno nie ma ono źródła w literaturze: wszak wojak Szwejk z przesyconego okrucieństwem i anarchizmem dzieła Haška to głupkowaty bydlak, a nie żaden poczciwy sowizdrzał. Tak samo świat Hrabala to uniwersum pełne okrucieństwa, w którym wytrzymać można tylko opowiadając historie. O dziełach Klímy czy Fuksa nie ma nawet co wspominać. Większość dzieł tych autorów przeniesiona na taśmę celuloidową staje się ugrzeczniona i ugłaskana. Było jednak kilka czeskich filmów, które łączyły melancholię i poezje codzienności z drapieżnością. Wystarczy wymienić tutaj genialny "Sklep przy głównej ulicy" Kadára i Klosa czy wczesne filmy Formana, którego przecież oskarżano o cynizm i żerowanie na swoich bohaterach, a które teraz czyta się zupełnie inaczej. Na takie czeskie kino ja właśnie czekam.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones